Patron – Ocalić od zapomnienia. Profesor we wspomnieniach

Ocalić od zapomnienia…

Profesor we wspomnieniach

Przez pamięć przepływają obrazy. Może ważniejsze niż te, które utrwalono na najświetniejszych fotografiach. Na każdym z nich ta sama postać — niespieszny krok, wyprostowana sylwetka, szarmancki gest. Widzicie ją?

Kadr 1. Wielbiciel

Jestem feministą”, wybrzmiało w Zakładzie Retoryki, do którego dotąd należały same kobiety, bardziej niż wyraźnie, umiejscowiło się gdzieś między zwierzeniem a prowokacją. „Kocham wschód” — kolejna wyraźna deklaracja dotyczyła kultury, miejsc, a przede wszystkim ludzi, którzy go w sobie rozkochali, dodać trzeba, z wzajemnością. Błysk w oku, uśmiech na samo wspomnienie tego, co wschodnie: literatury, krajobrazów, obyczajów, języka. „A teraz drobna prowokacja intelektualna”, mawiał Profesor na konferencjach, gdy kogoś cenił i chciał skomentować jego dzieło. Ci, którzy potrafili sprostać wyzwaniu w dyskusji, mieli olbrzymią satysfakcję, a później nierzadko uważniej przyglądali się słowom.

Kadr 2. Koneser i kolekcjoner

Nigdy nie przepadał za tym, co pospolite, przeciętne, masowe. Zachwycony pięknem muzyki poważnej, chorału gregoriańskiego, pieśni cerkiewnej, z lubością słuchający gramofonu i starych płyt. Nieco staroświecki, uporczywie powtarzający: „jestem człowiekiem starej daty”; wciągający nas w świat opowieści o tym, co minęło, co w tej przeszłości było niezwykłe, cenne i wzruszające. Homo viator z genem domatora, koneser odwagi i pasji, przygody i celu. Kolekcjonował pamiątki z podróży, w tym kufle i trunki. I opowieści.

Kadr 3. Wykładowca

Przez kilkanaście lat prowadził wykład z retoryki, sale zawsze były wypełnione po brzegi. Profesor z pasją opowiadał o retoryce, chodząc od prawej do lewej strony sali. Taki miał zwyczaj, że mówiąc, chodził – i zawsze uprzedzał o tym na pierwszym wykładzie, żartując, że studenci mogą się czuć jak na meczu tenisa. Mówiąc, nigdy nie korzystał z notatek. Przychodził na swoje wykłady z małą fiszką, na której miał zapisanych kilka ważnych słów. Był w słowach oszczędny i dobierał je bardzo starannie. Jego studenci cenili go nie tylko za wiedzę, ale też za niezwykłą życzliwość i uważność. Drzwi Jego gabinetu były otwarte dla każdego.

Kadr 4. Mistrz codzienności

Był, co dziś rzadkie, dyskretny. To może paradoksalne, gdy pomyślimy o niezliczonych anegdotach, wspomnieniach, barwnie opisywanych postaciach, o wszystkich zabawnych lub przejmujących historiach, które mieliśmy okazję usłyszeć z Jego ust. Opowieści te nie były nadmiernie łagodzone; pojawiała się i twarda krytyka. Jednak z wyjątkową starannością zmilczał pozornie banalne epizody, bynajmniej nie naganne, które wydobyte na światło dzienne mogłyby zakłopotać ich bohaterów. Nie tylko nie mówił publicznie o tych zdarzeniach, ale też o drobnych gestach pomocy, w której pośredniczył lub bywał jej niemym świadkiem. Wyróżniała go zaangażowana, szlachetna postawa, którą onieśmielał, często zaskakiwał, bo Tadeusz nigdy nie był obojętny.

Kadr 5. Autorytet

To jest bardzo ważne! Najistotniejsza część” – mówił o tekście dotyczącym autorytetu. Bardzo ważne było dla Profesora Tadeusza Zgółki wpisywanie się w odpowiednie kręgi aksjologiczne. Mistrz dla wielu pokoleń językoznawców sam wielokrotnie przywoływał z wdzięcznością swoich Mistrzów: Wiktora Jassema, Jerzego Kmitę, Leszka Nowaka, Kazimierza Polańskiego. Sam był promotorem, recenzentem czy doradcą dającym wolność błądzenia. Jego rozmaite wybory potwierdzały tylko przenikliwość i szerokość spojrzenia – dostrzegał szansę tam, gdzie inni nie widzieli nic. Wskazywał, podpowiadał, wspierał i krzepił. Nazywał się i czuł się człowiekiem uniwersytetu. W swoim przemówieniu pożegnalnym wygłoszonym przed odejściem na emeryturę w 2015 roku, mówił, parafrazując Wyspiańskiego: „Uniwersytet widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie, ludzie je pełnią i cienie, ja byłem grze ich przytomny”.

Pozostał cień. Widzicie Go?

Katarzyna Czarnecka, Monika Grzelka,

Agnieszka Kula, Barbara Sobczak,

Joanna Smól, Katarzyna Zagórska

 

 

Fragmenty z księgi wpisów kondolencyjnych Urzędu Miasta Poznania

 

Jacek Jaśkowiak, 4 maja 2021, godz. 15.12

Panie Profesorze!

Czyniąc nas wrażliwymi na piękno polszczyzny, pokazał Pan, że rozmowa o naszym ojczystym języku ma głęboki sens, że kondycja polszczyzny jest nierozerwalnie związana z kondycją naszego społeczeństwa.

Dzięki rozmowie o polszczyźnie możemy lepiej zrozumieć samych siebie. Tym samym otrzymujemy szansę, by zmienić się na lepsze.

Za tę szczególną lekcję jestem Panu Profesorowi bardzo wdzięczny.

Grzegorz Ganowicz, 4 maja 2021, godz. 15.12

Szanowny Panie Profesorze,

swoją postawą i zaangażowaniem uczynił Pan nasze miasto wiodącym ośrodkiem językoznawstwa w Polsce. Wierzę, że pokolenia wykształconych przez Pana lingwistów będą kontynuowały Pańskie dzieło.

Za ten szczególny wkład w naukowe oblicze Poznania, pasję i serdeczność, w imieniu swoim i radnych Rady Miasta Poznania bardzo dziękuję.

 

***

Olbrzym, wysoki, mądry, dowcipny, cudowny gawędziarz, wybitny naukowiec, człowiek z niesamowitym poczuciem humoru, z taką lekkością, swadą mówił o wszystkim… uwielbiałam Jego telefony…

(Elżbieta i Janusz Lerczakowie)

***

Profesor był i jest dla mnie Mistrzem. To Mistrz słowa i życia, w które z troską nas, swoich studentów, wpuszczał. Pozostanie w mojej pamięci nie tylko jako wybitny naukowiec i wyjątkowy promotor, ale również jako człowiek, który żył z pasją. Urzekał nas swoją wiedzą, rozległymi horyzontami, pracowitością, taktem i kulturą osobistą, serdecznością, przyjacielskimi, głębokimi relacjami, które z nami budował, afirmacją życia, wyrozumiałością dla ludzi, dystansem do świata i siebie.

(Ilona Świder)

***

Był mówcą wybornym pod każdym względem. Stara szkoła. Dykcja, porządek składniowy w każdym zdaniu, przemyślany każdy fragment, nienaganna kompozycja całości, końcowe zaakcentowanie istoty rzeczy. (…) Zapamiętamy Go jako mistrza kultury dyskusji.

Był szermierzem precyzyjnym, trzymającym nerwy na wodzy. Przeciwnika zawsze szanował, nigdy nie posuwał się do niecnych chwytów. Czy ktoś z młodych jeszcze tak umie?

(Maria Sobańska – Liberek, Jarosław Liberek)

***

(…) Spokojny duch, ale poszukujący, pogodnie uśmiechnięty i życzliwy, ale wyrażający swe sądy z przenikliwością starożytnych filozofów, naukowo spełniony a wciąż dociekliwy.

(Maryla i Edward Marszałkowie)

***

Przez lata był naszym Przyjacielem [Szkoła Muzyczna II stopnia] i Czułym Narratorem uczestniczącym we wszystkich ważnych dla nas wydarzeniach, bo jako znakomity znawca języka rozumiał, że tam, gdzie kończą się słowa – pozostaje muzyka…

(Społeczność Poznańskiej Ogólnokształcącej

Szkoły Muzycznej II stopnia

im. Mieczysława Karłowicza)

***

Dziś wspomnę życiowy epizod, może mało istotny w Jego pięknej drodze zawodowej, ale niesłychanie ważny dla mnie. Przez krótki czas – bodaj przez cztery lata – Tadeusz był nauczycielem języka polskiego w Liceum Muzycznym im. M. Karłowicza w Poznaniu. Miałam to wielkie szczęście, że akurat takiego polonistę los mi przydzielił. Myślę, że „pan/i od polskiego” to dla każdego jedna z najważniejszych osób w życiu. Od tego nauczyciela zależy ukształtowanie młodego człowieka, wyposażenie go na przyszłość w istotne narzędzia rozumienia świata, w otwartość na różne poglądy i interpretacje, w świadomość wartości płynących z kultury języka i szacunek dla niego, podsuwanie odpowiednich dla rozwoju lektur, kształtowanie gustów, a nawet rodzaju poczucia humoru. To wszystko dostaliśmy jako licealiści od Tadeusza Zgółki, którego pokochaliśmy także za Jego dobroć, szczodrość, kulturę, za głęboką mądrość prawdziwego pedagoga. Tego się nie zapomina!

(Lidia Zielińska)

***

Był Pan kimś wyjątkowym. Jako Naukowiec, jako Pedagog, a nade wszystko – jako Człowiek. Zaszczytem było dla mnie znać Pana i uczyć się od Pana – nie tylko o języku, ale też o życiu, o ludziach, o szlachetności, radości, trosce o innych, o tym, co ważne i ważniejsze, i co zupełnie nieważne…

(Małgosia Kasperczak z rodziną)

***

Niezrozumiałe są odejścia Ludzi, bez których ten świat nie będzie już nigdy taki sam! Byłeś właśnie takim Człowiekiem, mądrym, odważnym w poglądach i decyzjach, mającym własne zdanie, opiekuńczym i ciepłym – na którego zawsze można było liczyć. Jakoś zawsze z Halinką stanowiliście jedność i teraz będzie Cię bardzo brakowało. Twojego poczucia humoru, komentarzy, trafnych wypowiedzi. Byłeś zawsze duszą towarzystwa, inicjatorem spotkań i posiad – wielki żal…

(Danuta Jakubowska)

***

Dziękuję Tobie, Panie, za Tadeusza, za Jego dobre serce, za niezwykły umysł, za łagodne spojrzenie, za Zgółkowy tembr głosu wypowiadający starannie mądre słowa, za szlachetne przesłanie, które zostawia bliskim, przyjaciołom i wszystkim, którzy Go poznali.

(ks. Waldemar Kasprzak)

***

Dla mnie Pan Profesor na zawsze pozostanie najlepszym wzorem polskości, niezwykle uzdolnionym wykładowcą i naukowcem, który potrafił hojnie i życzliwie dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z każdą napotkaną osobą. Miałam wielkie szczęście spotkać Pana Profesora na swojej drodze.

(Tatjana Navicka)

***

Wydaje się, że porywa się na wielką rzecz ten, kto usiłuje w kilku zaledwie słowach wyrazić pochwałę życia człowieka, szczególnie człowieka wyjątkowego. Z pełną zatem świadomością, że nie można zamknąć życia ludzkiego w kilkuwersowym tekście, kreślę te słowa ku pamięci profesora Tadeusza Zgółki. Był człowiekiem wielkiego ducha, Mistrzem dla grona wiernych uczniów, odznaczał się roztropnością, zapałem do pracy, nadzieję pokładał we wdzięczności ludzi, wszystkim dobrze życzył, nie żywił niechęci do nikogo, kierował się sercem i rozumem. Zmarły Tadeusz był wzorem tego, jak żyć. Jego życie było ucieleśnieniem areté, wzorem uczciwego życia, drogowskazem, co trzeba czynić, czego unikać. Najlepszą zachętą do uczenia się jest doskonałość nauczyciela. Życie Tadeusza może służyć przykładem, jak wiele można osiągnąć wytrwałością, ciężką pracą i sercem dla ludzi.

Jego postawa może być szkołą dla wszystkich. Pomimo nadmiaru obowiązków nie zaniedbywał rodziny – był odpowiedzialnym mężem, ojcem i dziadkiem przedkładającym szczęście bliskich nad wszystko inne. Zatem niech każdy, kto stawia sobie szczytne cele, bierze sobie za wzór Mistrza, który odszedł od nas w kwietniowy poniedziałek. Spoczywaj w pokoju, Mistrzu i Nauczycielu! Na zawsze pozostaniesz we wdzięcznej pamięci nas wszystkich!

(Piotr Lewiński)

***

Panie Profesorze, dane nam było spotkać się jedynie dwa razy, ogromnie żałuję. Życie jednak (jakże to piękne) wśród wielu zachwytów daje nam również zachwyt spotkań z ludźmi, których nigdy już nie zapomnimy. Wnoszą bowiem za sprawą spojrzenia, rozmowy, rady, wspólnej refleksji czar, który nadaje nowy sens. Za Pańską radą pojechałam do pracy w Kazachstanie. Jakże ubogie byłoby moje życie bez ówczesnej decyzji o wyjeździe.

(Marta Zielińska z rodziną)

***

Dziękujemy za możliwość współpracy z Panem Profesorem na niwie przygotowania młodych ludzi do pielęgnowania i promowania piękna języka ojczystego. Dziękujemy, że mogliśmy czerpać z Pana wielkiej wiedzy i dobroci serca. Pozostanie Pan na zawsze w pamięci pokoleń braci leśnej (…)

(Dyrekcja i Pracownicy Ośrodka

Kultury Leśnej w Gołuchowie)

***

Szanowny Panie Profesorze, w imieniu redakcji serdecznie dziękuję za wszystkie audycje językowe na antenie radia AFERA, Przez lata, wraz ze słuchaczami, podziwialiśmy Pańską niezwykłą umiejętność przekazywania wiedzy ze swadą i odpowiednią dozą poczucia humoru. Piotr Jaśkowiak, były Aferowicz, napisał: „Kondycja polszczyzny w niebie się właśnie bardzo poprawiła”. To był ogromny zaszczyt i wielka przyjemność współpracować z Panem.

(Piotr Graczyk, Radio „Afera”)

***

Wspomnienia

(…) był wielką postacią, na wiele sposobów. Był językoznawcą z potężnym dorobkiem naukowym, z wielkim wkładem w teorię języka, a także autorytetem u tych Polaków, którzy szukali u niego rozwiązań językowych dylematów. Jednocześnie, co rzadkie, zajmował się organizacją dydaktyki języka, co traktował jako posłannictwo.

Wielkie słowa do niego pasowały: swoją pracę traktował niezwykle serio. Wypromował wielu uczniów, którzy widzieli w Nim prawdziwego naukowego patrona i spolegliwego opiekuna. Był odpowiedzialny za słowo, zarówno w tekstach naukowych i popularnonaukowych, jak i w wypowiedziach. Kiedy zabierał głos w dyskusji, zazwyczaj w drugiej jej części lub pod jej koniec mówił to, co ważne i co okazywało się wiążące. Bo też i zawsze poparte było przemyśleniami, wiedzą i dobrym rozpoznaniem stanu rzeczy. A jego zaangażowanie w naukowe przedsięwzięcia i inicjatywy, które popularyzowały wiedzę o języku, jest nie do przecenienia – i nie do zastąpienia.

Dla swojej uczelni, dla Poznania, dla Wielkopolski był osobą emblematyczną. Dla całej Polski – jedną z najważniejszych językoznawczych instytucji. Dla Polaków poza granicami – kontaktem z ojczyzną. Był wreszcie uczonym na skalę międzynarodową, co potwierdzają honory zagranicznych uczelni.

Był przy tym człowiekiem życzliwym, doceniającym ludzkie zasługi i wyrozumiałym dla ludzkich przywar. Nieraz dawał dowody prawdziwej koleżeńskiej przyjaźni, potrafił pomóc w trudnych sytuacjach i cieszył się sukcesami innych. I był też człowiekiem radosnym, z którym każde spotkanie było ważne, ciekawe – i co niezwykle ważne – radosne. Cieszyłem się, gdy Go widziałem i mogłem z Nim zamienić choć kilka zdań, zawsze z korzyścią dla siebie.

W trudnych czasach pandemii kontakt z Nim, choćby tylko telefoniczny, był dla mnie rzetelnym dowodem na istnienie pozawirusowego, prawdziwego i nieprzemijającego świata.

Był humanistą we wszystkich rozumieniach tego słowa. Potrafił też smakować życie i sam dodawał mu smaku.

Nasze optymistyczne poczucie sprawiedliwości życiowej karmi się dobrymi przykładami. Takim przykładem było dla mnie Małżeństwo Profesorostwa Zgółków i cała Rodzina Tadeusza. To bardzo dobrze, że miał taką rodzinę.

To bardzo źle, że umarł.

(prof. Jerzy Bralczyk)

***

Marsz brzmi wciąż, gdzieś…

Zapamiętam Tadeusza Zgółkę przede wszystkim jako mądrego, ciepłego, pełnego uroku i humoru człowieka. Ze swoją ukochaną żoną stanowili piękną parę. O tym, jaki był, w największym skrócie zaświadcza pewne zdarzenie, o którym sam mi opowiedział. Pewnego razu Pan Profesor miał jakieś spotkanie naukowe organizowane w jednym z poznańskich hoteli. Każdy, kto go znał, wie, że zawsze był ubrany elegancko i wyglądał godnie. Nie chcąc się spóźnić, wybrał się na to spotkanie taksówką. Kiedy taksówka podjeżdżała po hotel, Tadeusz zauważył ustawioną przed frontem, z kompletnie niewiadomych powodów, orkiestrę wojskową. Też właściwie nie wiadomo, dlaczego kapelmistrz zerkał przez ramię na podjeżdżającą taksówkę i w momencie jej zatrzymania dał znak batutą. Orkiestra gruchnęła marsza generalskiego. Bezgranicznie zdumiony taksówkarz obrócił się do Pana Profesora, przyjrzał się mu uważnie i po sekundzie zapytał: „Panie, kto pan k… jesteś?!”. Na to Tadeusz z zupełnym spokojem i rozbawieniem: „Jak sądzę, w tej sytuacji nie weźmie pan ode mnie pieniędzy?”. Tak chcę zapamiętać Tadeusza Zgółkę. Myślę też, że marsz nie był pomyłką i wciąż brzmi, gdzieś…

(dr hab. prof. nadzw. UMCS i UŁ Tomasz Woźniak)

***

Nasze niezapomniane spotkanie…

Była jesień 2010 roku. Trasa do Serocka i mnóstwo obaw przed czekającym mnie spotkaniem roboczym i współpracą z tuzami językoznawstwa i literatury. Czułam się niekompetentna w grupie utytułowanych, mądrych profesorów. Jakże się pomyliłam! Wśród poznanych wówczas naukowców znalazł się także Profesor Tadeusz Zgółka, o właściwie od pierwszego spotkania – Tadeusz. Okazał się przemiłym, niezwykle serdecznym człowiekiem, który nie tworzył żadnych barier. Rzeczowy i konkretny w pracy, a jednocześnie pełen radości życia, czasem ironicznie patrzący na otaczającą nas rzeczywistość i opowiadający cudowne dowcipy. Bawiły, a przede wszystkim „odbrązowiały” profesorów, obalały stereotypy, ukazywały ich jako zwykłych ludzi. To było cudowne pięć lat współpracy, dzięki której mogliśmy stworzyć zaprzyjaźniony zespół.

(dr Beata Kapela-Bagińska)